piątek, 22 stycznia 2016

Co zrobisz gdy pozbawią cię broni?

Gdzieś w odmętach komputera Panna natknęła się na jedno ze swoich opowiadań. Trochę to fantastyka, trochę doświadczenia własne. Przede wszystkim jednak jest to połączenie szermierki z judo, dlatego stwierdziłam, że warto je umieścić także tutaj, budząc na moment bloga i motywując się do kontynuacji historii, która powinna mieć przynajmniej dziesięć krótkich części. Dziś dostaniecie pierwszą. Do broni! 

Niecierpliwiła się na kolejne spotkanie z Trenerem. Nie peszyło jej spojrzenie ciemnych oczu, które zawsze bacznie obserwowały nawet najmniejszy ruch dziewczynki. Nie denerwował dotyk jego dłoni na plecach, gdy znów się garbiła, uparcie wpatrując w czubki swoich butów. Śledziła własne kroki, starając się do nich dopasować ruch rąk i miecza. Na darmo. Nie zniechęcały jej jednak porażki, z początku tak liczne, że płakała godzinami, w czasie gdy jej mentor jedynie się odwracał i siadał pod drzewem, czekając, aż atak histerii minie. Był cierpliwy, a ona, choć wyjątkowo młoda, doceniała to. Starała się nie kwestionować jego niekonwencjonalnych metod, on zaś ze wszystkich sił starał się odpowiadać na często naiwne pytania.
Dopiero po roku po raz pierwszy zmierzyli się w sparingu bez markowania ciosów, bez wcześniej ustalonej sekwencji. Wydawało jej się, że już była gotowa na atak. Nocami śniły jej się sparingi, w których Trener stał, czekając aż ona zaatakuje, a potem padał pod jej potężnym ciosem. Nigdy jednak nie brała pod uwagę jednej istotnej kwestii - przeciwnicy mają to do siebie, że się poruszają. Gdy przyszedł czas pierwszej walki, już po dłuższej chwili stała bez broni w ręku, patrząc na swojego nauczyciela wielkimi, przepełnionymi smutkiem ślepiami.
- I co ja teraz powinnam zrobić? Przegrałam - głos jej się łamał, dolna warga zaś drżała, obwieszczając, że dziewczynka za chwilę się rozpłacze.
Trener spojrzał w bok, szukając mieczyka Panny i gdy go dojrzał, ruszył powoli w jego stronę, jak zwykle używając swojej taktyki uciekania. Może jej przejdzie. Może zrozumie co było nie tak i da mu święty spokój.
- Zawsze robisz to samo - zarzut był celny, przez co zabrzmiał jeszcze bardziej gorzko niż zazwyczaj. - Jestem mała. Nigdy nie pokonam kogoś większego ode mnie. Nie bez miecza.
Zatrzymał się w pół kroku i odwrócił w jej stronę. Ciemny kucyk zakołysał się na plecach, gdy bacznie się jej przyglądał.
- Więc co powinnaś zrobić gdy stracisz miecz, młoda damo?
Zdumiona aż się zająknęła, gorączkowo zastanawiając nad satysfakcjonującą go odpowiedzią. Chciała mu w końcu zaimponować na tyle, by przestał ją traktować jak dziecko. Złapała się za warkoczyki sterczące po obu stronach głowy i przycisnęła je do czaszki, zastanawiając się intensywnie.
- Wyjmę z buta nóż i zaatakuję.
Parsknął w odpowiedzi, a ona się speszyła. Czyli jednak nie było to najlepsze rozwiązanie. Wyjął zza paska gumowy nóż ćwiczebny i rzucił w jej stronę. Wiadomość była prosta. Spróbuj. Sam zaś stanął w pozycji defensywnej, z mieczem wyciągniętym przed siebie. Już tutaj zauważyła pierwsze utrudnienie. Jak się zbliżyć?
Zrobiła trzy susy w jego stronę. Skacząc z jednego miejsca na drugie miała nadzieję, że nie rozgryzie jej schematu i poczuje się choć odrobinę zaskoczony wynikiem. Na nic. Już po chwili dostała płazem po tyłku.
Kolejne dwie próby także zawiodły, mimo że usilnie starała się zblokować jego obronę gumową klingą noża. W odpowiedzi jedynie wylądowała na ziemi, przygnieciona kolanem mentora, z płazem przytkniętym do gardła. Zawarczała niezadowolona.
- To wszystko dlatego, że jestem mniejsza! - zawyrokowała, splatając ramionka na piersi. Nawet nie miała ochoty podnosić się z ziemi, mimo że Trener już dawno się podniósł i otrzepywał brązowe bojówki. Gdzieś w jego oczach tkwiło rozbawienie, które jedynie potęgowało jej wściekłość.
- A co mi powiesz o mrówce? Też jest mała, a boją się jej wszelkie inne owady. Czasem nawet zwierzęta. A przecież wcale nie walczy mieczem jak ty, młoda damo. - Spojrzał na nią karcąco, na co nie odpowiedziała. Niechętnie się wyprostowała, siadając po turecku. - Gdy nie masz wystarczająco dużo siły, zawsze możesz polegać na sprycie. Wąż zadusi gazelę, pszczoła użądli człowieka. Ty możesz mnie pokonać bez użycia broni, ale musisz w to uwierzyć.
Teraz powinien jej to udowodnić. Zacisnęła małe dłonie na swojej kostce, czekając aż wskaże jej drogę, którą powinna obrać, by posługiwać się sprytem zamiast siły. On jednak nic więcej nie powiedział. Zebrał broń z trawnika i schował ją do komórki, gdzie zawsze przechowywali sprzęt.
- Jutro przyprowadzę ci specjalnego gościa, moja mała fechmistrzyni. Z nim będzie ci łatwiej się uczyć walki wręcz.
I poszedł sobie, pozostawiając młodą Pannę z wątpliwościami, by stawiła czoło snom kołaczącym się po czaszce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz