środa, 8 maja 2013

Witaj, operacjo bikini!

Z pięknej zimy przeszliśmy tej wiosny do pięknego lata. Nagły skok temperatury zmusił wszystkich do odrzucenia kurtek i płaszczy. Do założenia pomiętych koszulek i krótkich spodenek. Do pokazania ciała. A ciałka przez zimę często nam przybywa. Cóż, dlatego właśnie trzeba rozpocząć operację bikini!

Plan jest prosty. Jestem kobietą, ergo w genach zapisane mam, że muszę schudnąć za wszelką cenę. Drogie panie, dziś nie pokazujemy pośladków i biustu, dziś eksponujemy wystające żebra i piszczele! Jak tego dokonać, zapytacie. Istnieje bezlik metod! Siłownia, 6W, bieganie, diety, głodówka. Najlepiej wszystko na raz! Bravo doradza, Bravo się zna. A jeśli ktoś tego typu czasopism nie kupuje to pozostaje jeszcze internet, który pewnie zacytuje podobnej treści artykuł i podpisze go swoim imieniem. Jestem specjalistą! Musisz jeść więcej warzyw, mniej tłuszczu, zero słodyczy! A Panna drży na samą myśl, że taki specjalista nie pobiera opłat za swoje dietetyczne porady, jak by to zrobił profesjonalista. Miała oczywiście przyjemność poznać kilku podobnych osobników, rzucając im przed nos czysto hipotetyczne sytuacje.
Wyobraźcie sobie kobietę, która trenuje od jakiegoś czasu. Ma rozwinięte mięśnie brzucha, które zasłania ta ostatnia oponka tłuszczu, przez co nie widać kaloryfera (czy też jego zarysu). Teraz ta kobieta chce się oponki pozbyć, jednak musi zrobić tak żeby brzuch był płaski, a nie umięśniony. Jak tego dokonać?
Jedni krzyczą nie jeść słodyczy, drudzy każą sięgnąć po warzywa. Ktoś mówi o piciu dużej ilości wody, ktoś inny... cóż. Nie ktoś inny, a większość głosuje za bieganiem.
Jakiś czas temu Panna dostała bardzo ciekawy artykuł na temat tego, że kobiety biegać nie powinny. (Dla zainteresowanych link tutaj.) W dużym skrócie, autor mówi głównie o kobietach które potrafią biegać 20 godzin tygodniowo. To nam daje prawie 3 godziny dziennie spędzone głównie na bieżni. Nie wiem czy non stop, czy z przerwami na ćwiczenia, jednak te 3 godziny szczerze mnie przerażają. Najwyraźniej powinny przerażać nie tylko mnie, bo nadmiar wysiłku, połączony z dietami odchudzającymi, zmusza organizm do magazynowania większej ilości energii. Tłuszczu, mówiąc jaśniej. No i takie miłe panie, niesamowicie pewne swojego, zamiast chudnąć, tyją. A zamiast eksponować potem na plaży swoją zgrabną sylwetkę, spędzają jeszcze więcej czasu na bieżni, jeszcze bardziej niszcząc swój metabolizm.
A może to ich sposób na życie? Może biegnąc uciekają od problemów świata zewnętrznego, skupiając się na uzupełnianiu płynów w organizmie? Może, może. Przede wszystkim jednak czują potrzebę podzielenia się tą smutną prawdą z fejsbuczkiem, ze znajomymi. Po kilku głębszych zamykają się w łazience, by krokodylimi łzami zalać wyświetlacz domowej wagi.
Dlaczego kobiety nie powinny biegać? Bo za bardzo biorą wszystko do siebie. Panna także. Ktoś kiedyś powiedział, że kobieta ma być chuda i stało się to naszą obsesją. Może potrzebny nam psycholog, który nauczy nas jak akceptować samą siebie? Który wpoi nam, że kolejna fałdka tłuszczu czyni nas lepszymi od anorektyczek czy bulimiczek, że zazdroszczą nam kobiety, które za zwiększenie masy dałyby wszystko.

Jestem gruba. Zaprzeczysz? Potwierdzisz? Żadne z tych rozwiązań nie jest polityczne poprawne. Albo delikwentka nie uwierzy, albo poczuje się skrzywdzona i wyśmiana, a przecież nie taki efekt chcemy uzyskać. Panna ma na to sposób niezawodny. Zawsze proponuje taniec brzucha.
Może to pięknie zdobione stroje, nieco za skąpe by bezwstydnie pokazać się w nich na ulicy. Może to lustra z którymi musimy się zmierzyć na każdych zajęciach. Może to świadomość kontroli nad własnym ciałem. Coś sprawia, że każda kobieta zaczyna akceptować samą siebie. I nie chodzi o to, że się chudnie, że nabiera się super zgrabnej sylwetki, nie. Śmiem zauważyć, że te dobre tancerki do najszczuplejszych nie należą, a i więcej potrafią zrobić niż ich wychudzone koleżanki. Dlaczego? Bo kobiece ciało jest piękne takie jakie jest i choć każdy chce nad nim pracować, nie można oczekiwać niemożliwego. Najlepiej ukierunkować motywację na coś innego niż usilne próby zmienienia samej siebie. Czemu nie zacząć ćwiczyć dla dreszczyku emocji, dla radości z życia, dla cudownego towarzystwa, dla spokoju wewnętrznego. Dla zdrowia. Dla samoakceptacji.

A tak z całkiem innej beczki, Panna Czołg pojawiła się na dzisiejszym treningu! Wrzeszcząc jak upośledzone dziecko umiliła wszystkim trening i sprawiła, że świat stał się piękniejszy. Właśnie dlatego, Czołgistko Qwerty, tutaj właśnie Panna składa Ci życzenia z okazji urodzin, które miały miejsce wczoraj. Szczęścia. Zdrowia. Kondycji i dobrego naciągu. Oczywiście życzyłabym Ci także abyś wróciła na treningi, by miecz Twój zawsze trafiał celu i byś okaleczyła jeszcze więcej przeciwników; ale powinien to zrobić raczej Żelek, on o wiele lepiej zna się na tego typu życzeniach. Trzymaj się więc i do zobaczenia jak najszybciej. MYK!  
Panna także miała urodziny, ale czy to ważne? W tym roku nie było prezentu godnego opisania tutaj. Było za to mnóstwo ciastek! Panna kocha ciastka. 

1 komentarz:

  1. MYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYK <3 i "tssa!":D

    OdpowiedzUsuń